środa, 18 czerwca 2014

3. Bo żyjemy w czasach gdy nastolatki częściej podcinają żyły, niż końcówki włosów!

     Obudziła się grubo po dziesiątej i wciąż była niewyspana. Rodzice zostawili na stole kartkę, że jadą do biura i ktoś przyjedzie po nią i Weronikę przed 13 aby zabrać je na stadion. No tal, Weronika! Wesoła Natalia pobiegła na górę do pokoju dziewczyny. Ta, siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę wyglądała o wiele lepiej niż wcześniej. 
- Jak się czujesz?- spytała, siadając obok niej.
- No wiesz, zależy co chcesz.
- Opowiedzieć Ci o czymś.- wyszczerzyła się i usiadła po turecku na przeciwko niej. 
- No to świetnie się czuję, mów o co chodzi.- odłożyła książkę i oparła się o ścianę, przyglądając wesołej i tryskającej energią blondynce.
- Wczoraj na tym bankiecie poznałam reprezentację Brazylii. No i wiesz który to Neymar? Pewnie wiesz. Jeju on jest taki cudowny, tak strasznie przystojny. I nie zgadniesz co robił- cały czas się na mnie patrzył. Widziałam to, do tego ojciec powiedział mi wieczorem to w pewny sposób. Jestem szczęśliwa bo podoba mi się, poza tym dzisiaj idę pograć z nimi w piłkę- ty też idziesz- i może zwróci na mnie uwagę, choć to mało prawdopodobne.
- Jeżeli zwrócił na Ciebie uwagę wczoraj, zwróci i dzisiaj.- uśmiechnęła się promiennie, ciesząc się szczęściem, jakie przeżywała jej najlepsza przyjaciółka. Chociaż nie chciała, żeby cierpiała jeśli coś nie pójdzie po jej myśli, ale nie będzie chroniła jej nawet przed chłopakami. Poza tym obiecała, że nigdy więcej się nie potnie, a jej obietnicę są święte. Żadnej nigdy nie złamała, więc tej też nie złamię, jest bardzo honorowa. 
- Nie wiem, bardzo chciałabym. A te jego oczy...- rozmarzona położyła się na łóżku, patrząc w sufit.

  Wesoły Neymar pobiegł do pokoju swojego najlepszego przyjaciela- Daniego Alvesa. Ten siedział na laptopie i przeglądał jakieś portale społecznościowe. 
- Stary, ona jest cudowna!
- Kto?- spojrzał na niego jak na idiotę i zamknął komputer wiedząc, że to poważniejsza rozmowa. W końcu nie na codzień ma Ney'a, który wbija mu do pokoju i krzyczy, że jakaś laska jest cudowna. W pewnym sensie nigdy tak nie powiedział o żadnej dziewczynie, dotychczas był kobieciarzem, nie patrzącym na uczucia wykorzystywanych przez siebie niewiast.
- No Natalia! Taka słodka i idealna, nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny od niej, a do tego gra w piłkę! Przecież to spełnienie moich marzeń. A te jej oczy... I głos. Mógłbym go słuchać godzinami, a wyobraź sobie jaki musi być kiedy mówiłaby moje imię podczas...
- DOŚĆ!- zahamował go- mów dalej ale bez swoich erotycznych fantazji.
- Śniła mi się dzisiaj. Serio. I tak, to był erotyczny sen, nie ważne.- zaśmiał się, widząc minę przyjaciela.- Przecież jak ja ją dzisiaj zobaczę to nie wytrzymam, jeśli jej nie dotknę chociaż przypadkiem. 
- Wpadłeś. 
- Oj wpadłem.- westchnął i połozył się na łóżko, patrząc w sufit. Myślał o niej cały czas, odkąd pierwszy raz ją zobaczył. Chciał mieć ją tylko dla siebie, chciał móc patrzeć na to jak zasypia i jak się budzi. Chociaż nie zna jej wcale, wiedział, że to ta jedyna. Czuł to.
- A widziałeś jej ręce? I nogi?
- I co  z tego?
- To nie jest normalne.
- Ale nie sprawia, że zrezygnuję i ją skreślę, nie wiesz jakie ma problemy, więc nie powinieneś jej oceniać po bliznach.- skarcił starszego kolegę. 
- No ale to się zauważa. Nie każdy ma taki światopogląd jak Ty. 
   Neymar spojrzał na Daniego z politowaniem i jedynie machnął ręką. Nigdy nie oceniał ludzi po wyglądzie, tylko po tym co sobą reprezentowali. Musiał chwilę porozmawiać z kimś, aby wypowiadać się potem na jego temat. Po prostu nie lubił, kiedy ktoś kto kompletnie go nie zna, ma na jego temat najwięcej do powiedzenia. Denerwuję go to, więc to jasne, że nie robi tego co najbardziej go wkurza. 


     Obie dziewczyny były już na stadionie, przebrane w ciuchy jak na swój trening. No może troszkę inaczej, bo na treningu obowiązuję jeden i ten sam strój. Natalia miała siatkarskie spodenki i białą koszulkę z numerem '10' bez niczego innego. Weronika miała identyczny strój, lecz na plecach miała '8'. Natalia własnie wiązała korki, kiedy piłkarze zaczęli schodzić się na murawę. Trener powiedział, że chwilę porozmawia ze swoimi podopiecznymi, a w ten czas Weronika z Natalią mają czas dla siebie na jakąś rozgrzewkę czy co tam chcą. Pomachała swojemu tacie, który stał tuż przy Scolari'm w sportowym stroju. Dawno nie widziała go takiego szczęśliwego, pierwszy raz od kilku lat będzie grał w piłkę. Nie oznacza to jednak, że jego córka da mu wygrać. 
- Nudzę się.- jęczała blondynka, chodząc wkoło rozciągającej sie dziewczyny, która zaczynała sie już denerwować. 
- No to się rozgrzewaj bo znowu Ci coś w nodze pójdzie i tyle Twojej kariery. 
- Oj tam, rozgrzałam się już przecież.- tupnęła nogą i skrzyżowała ręce na piersi jak małe dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki i walczy z mamą. 
- Żebyś mi potem nie płakała!
- Nie będę! 
- A Ty umiesz w ogóle jeszcze zrobić szpagat?
- Pewnie, że umiem!
Zrobiła idealny szpagat i spojrzała się na brunetkę z satysfakcją. Weronika nauczyła ją wszystkiego z gimnastyki, za co była jej bardzo wdzięczna. Lubiła się rozciągać, to rozluźniało ją i mogła się dzięki temu łatwo uspokoić. 
- No ładnie, ładnie. Myślałam, że już Ci się zapomniało leniu, bo nie chcę Ci się ze mną rozciągać. Masz szczęście, że czasami Cię zmuszam i myślę za Ciebie.
- Wiem, jesteś moją mamą.- uśmiechnęła się szeroko i usiadła normalnie. Odwróciła głową i zauważyła, że chłopcy niby słuchają trenera, ale również przyglądają się, co robią dziewczyny. Czyli zaciekawiła ich gimnastyka. Odwróciła się gwałtownie w stronę przyjaciółki.- Patrzy się tu?
- Kto?
- Dobrze wiesz kto.- powiedziała zestresowana. Zauważyła, jak jej przyjaciółka patrzy za nią.
- Patrzy.
   Natalia zrobiła niezadowoloną minę. Przemyślała wszystko i stwierdziła, że ojciec miał rację. Poza tym to piłkarz, pewnie chciałby ją jedynie przelecieć i zostawić. Eh, pewnie nawet by mnie nie chciał.-pomyślała. Zaczęła rozciągać się dalej z Weroniką, skupiła się bardziej na relacjach z nią, niż z innymi. 
- Dawaj drugi szpagat.
- Najpierw Ty!- nakazała. Starsza z nich wzruszyła ramionami i z lekkimi oporami, ale zrobiła szpagat turecki. Zaraz za nią zrobiła to jej młoda przyjaciółka. 
- My gimnastyczki.- zaśmiała się.- Zauważyłaś, że wszystko robimy wspólnie? Nawet ćwiczymy razem.
- No, pewnie z łazienki też korzystamy w tym samym czasie a nawet o tym nie wiemy.- powiedziała bardzo poważnie, ale za chwilę zaczęła się śmiać.- Oj Weronika, ćwiczymy razem dlatego, że Ty mnie opieprzasz że tego nie robię, więc ja mam wyrzuty sumienia i robię to. Proste. 
- Myślałam, że może jesteśmy tymi bliźniaczkami, zepsułaś moje marzenia!
- W końcu mam na nazwisko Szepczyńska.- prychnęła i wstała. 

Poćwiczyły jeszcze coś z gimnastyki i stwierdziły, że kiedy tylko wrócą do Polski, zaczną chodzić na jakieś zajęcia z tańca, aby wykorzystać to, że są tak bardzo rozciągnięte, i do tego nauczą się nowych rzeczy. 
- Ten Twój Neymar ciągle się tu patrzy, wiesz o tym?
   Nie odpowiedziała, jedynie pokręciła głową i starała się o tym nie myśleć. Nie chciała angażować się w coś, co i tak nie miałoby przyszłości. Bądźmy szczerzy, podobał jej się jedynie z wyglądu. Nie zna jego charakteru, nie wie jaki jest. Pewnie jest zadufanym w sobie kobieciarzem, który nie robi nic innego, oprócz grania w piłkę i zaliczania miliony lasek na imprezach. 
   Chłopcy po rozmowie z trenerem zaczęli się rozgrzewać, a że ich rozgrzewka trwa ponad 30 minut, to Natalia postanowiła nie marnować tego czasu na słuchaniu muzyki jak jej przyjaciółka. Wzięła piłkę i weszła na sam środek boiska, żeby nie przeszkadzać żadnemu z piłkarzy w wykonywaniu ćwiczeń na brzegach murawy i zaczęła odbijać piłkę na swoje sposoby. Dwa tygodnie nie grała. Dwa tygodnie bez piłki, to jak dwa tygodnie bez życia. Teraz postanowiła wyżyć się i pograć na sto procent, jak najlepiej umie. Ma coś komuś do udowodnienia. I to nie jest żaden z piłkarzy, to nie jest trener ani nawet ojciec. Musi udowodnić coś sobie samej. Musi pokazać sobie samej że umie i jest silna, mocna i daję radę. 
- Gdzie się tego nauczyłaś?
   Usłyszała ten sam głos co wczoraj i spanikowała. Piłka uciekła jej do tyłu, a ona odruchowo spojrzała do góry, a przecież nie miała tego robić. Brazylijczyk uśmiechnął się do niej, cały czas patrząc w oczy. 
- Nudziłam się, nie miałam co robić to szukałam na internecie jakiś trick'ów. Samo wyszło, że się nauczyłam. Łatwe to jest.- odpowiedziała najbardziej obojętnie jak umiała.
- Rzadko kiedy poznaję dziewczyny które grają w nogę i są w tym tak dobre jak Ty.
- Nie widziałeś jak gram.
- Ale widzę co robisz teraz i wierzę Twojemu ojcu na słowo.- ponownie się uśmiechnął.- Neymar.- wyciągnął rękę w jej stronę. Powoli podała swoją dłoń, a on pociągnął ją w górę, dzięki czemu stała na nogach.
- Natalia.
- Miło poznać.- cały czas trzymał jej dłoń w swojej.- Umiesz coś jeszcze?
- Umiem wiele rzeczy.
- Tak? Udowodnij.
- Co będe z tego miała?
- Co tylko chcesz.
   Zastanowiła się chwilę.
- Nie wymyślę nic.
- Jeśli Twoja drużyna wygra, to nauczę Cię kilka trick'ów których na pewno nie znasz, a jeśli moja drużyna wygra... to... pójdziesz ze mną na spacer.
- Zgoda.- odpowiedziała bez wahania. A tak mówiła, i zastrzegała się, że to chwilowa fascynacja wyglądem. Piłkarz nie powiedział nic, tylko wrócił do rozgrzewających się kolegów. 
Natalia postanowiła dalej wykorzystać rozgrzane mięśnie i przypominała sobie to co kiedyś robiła perfekcyjnie. Kilka razy spadła jej piłka, parę razy ledwo utrzymała się na nodze, ale mimo tego była zadowolona, że w końcu się jej udało i że pamięta jeszcze trochę z treningów z Filipem i Mikołajem. Mikołajem.. No tak. Nie chciała o nim pamiętać, ale nie chciała też zapomnieć. Skomplikowana i bolesna sytuacja. Jak miała być szczęśliwa, skoro przeszłość nie dawała jej spokoju. 
Kopanie piłki sprawiało jej radość. Nie uważała na to, że jutro będzie miała potężne zakwasy, ważne, że robi to co kocha. Nie zważała na siniaki i nie martwiła się o potłuczone kolana. Była szczęśliwa ja nigdy, a wystarczyło dać jej tylko kawałek skóry. Chłopaki przestali się rozgrzewać i zaczynali dzielić się na grupy. Weronika i Natalia były w oddzielnych drużynach, po raz pierwszy będą grały przeciwko sobie. Dotychczas nawet na wf'ie były razem, nigdy oddzielnie. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz w każdej dziedzinie, nie ważne jak dziwnie to zabrzmiało. Drużyna Scolariego czyli Scolari, Natalia, Julio Cesar, Oscar, Thiago Silva, Dani Alves, David Luiz, Maicon, Hernanez, Ramires, Willian. W drugim zespole był ojciec Natalii- Artur, Weronika, Neymar, Henrique, Maxwell, Victor Bagy, Calderia, Jo, Dante Costa, Gustavo, Hulk i Fred. 
- Panowie, pamiętajcie, że gracie z dziewczynami i macie być delikatni w stosunku do nich. Żadnych fauli, żadnego kopania, ciągnienia za koszulki bo jak zobaczę, że ktoś to zrobił, to ten ktoś będzie biegać do końca treningu wkoło stadionu. Mam nadzieję, że zrozumieliście.- kiwnęli głowami- no i się cieszę. Więc, zaczynamy.
   Scolari podał piłkę do Natalii, ta prostym zwodem ominęła swojego ojca i podała do Oscar'a, który stał na czystej pozycji. Gdy dziewczyna szybko uwolniła się od obrońców, pomocnik podał do niej prostopadłą piłkę, a ta mocnym uderzeniem lewej nogi wpakowała ją do bramki. Już z pierwszej akcji narodził się gol, nie minęła nawet minuta, a już pokazała kawałek swoich umiejętności. Jej wzrok od razu powędrował na dwudziestojednoletniego napastnika i uśmiechnęła sie triumfalnie, lecz ten powiedział cicho, że to jeszcze nie koniec. Przez chwilę piłka omijała dziewczynę, ale ta odebrała ja szybko Weronice i podała do obrońców. Alves przeją piłkę i zaczął kierować się w stronę bramki. Blondynka wyprzedziła go i czekała na podanie, nie patrząc przed siebie, przez co odbiła sie od kogoś i prawie upadłaby na murawę, gdyby nie silne ręce, które złapały ją w pasie i podciągnęły do pionu.
- Dzięki.- spojrzała przypadkowo tam, gdzie nigdy nie miała patrzeć. W jego oczy. 
- Nie ma sprawy.- uśmiechnął się słodko, przez co o mały włos nie dostała palpitacji serca. Odsunęła sie od niego nieśmiało i odwróciła.- Na razie wygrywasz, ale nie ciesz się zbyt wcześnie. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.- zawołał jeszcze za nią. 

   Mecz skończył sie zwycięstwem dla drużyny Scolari'ego. Tym razem tylko Natalia strzelała, nikt inny. Pokazała się tak jak chciała, czyli z najlepszej strony. Usiadła zmęczona na murawie.
- No, miałeś rację. Skopałaby nam wszystkim tyłki.- powiedział zmęczony Scolari. Artur dumnie spojrzał na swoją córkę. 
- Talent ma po ojcu, oczywiście.
- Raczej  talent mam własny.- powiedziała zmęczonym głosem i oddychała ciężko. Dawno nie miała takiego wysiłku.- No wiesz, talent i ciężka praca.- dodała. Niezręcznie się czuła, kiedy czuła na sobie ciągle wzrok Neymar'a. Ten z kolei kiedy patrzył na nią i widział jak szybko unosi się i opada jej klatka piersiowa, ja odgarnia loczki z czoła, jak widział jej czerwone od zmęczenia policzki... Była po prostu śliczna. Zawsze. Nawet zmęczona i spocona, była prześliczna. Nie mógł się na nią napatrzeć. 
- No cóż, było mi z Tobą na prawdę miło grać i teraz wiem, że Artur nie przesadzał. Tkwi w Tobie wielka siła i talent, nie pozorny, ale jest tam. Nie możesz go zmarnować bo nie widziałem lepiej grającej od Ciebie dziewczyny bardzo dawno temu. 
- Ronaldo to wyjątek?- wtrącił Neymar, a większość zaczęła się śmiać.
- Czyli dziewczyny są lepsze od Ciebie.- odgryzł się mu Marcelo, w obronie kolegi z drużyny. 
- Nie znam lepszej od siebie dziewczyny.
- Kiwamy się Ney?- Natalia spytała całkiem spontanicznie, patrząc na niego z ziemi. Ten spojrzał na nią również, tymi cudownymi oczami, w które patrzeć mogłaby niemalże zawsze. 
- Dziewczyna rzuciła Ci wyzwanie, odezwij się!- szturchnął go Alves. Puścił do blondynki tajemnicze oczko, co lekko ją zdziwiło, ale widocznie to normalne u wyrośniętych dzieciaków, jakimi są brazylijscy piłkarze. 
- O co zakład, że strzelę w przeciągu 10 minut więcej bramek do pustej bramki jeden na jeden od Ciebie?- ciągnęła zakład. Jeśli napastnik jej teraz odmówi, zrobi z siebie pośmiewisko przed kolegami, a tego przecież by nie chciał. Nikt nie chciałby, żeby koledzy się z niego śmiali, to normalne i ludzkie w końcu.- Jeśli ja wygram, to na najbliższej konferencji prasowej na jakiej będziesz, powiesz, że Natalia Szepczyńska ograła Cię w piłkę nożną, i że jest o niebo lepsza o Ciebie i piłkarzy, jakich znasz. 
- A jeśli ja wygram- odezwał się pewny siebie, z szelmowskim uśmiechem na ustach- to umówisz się ze mną.
    Niektórzy zaczęli gwizdać, inni zrobili "uuu". Scolari z ojcem Natalii postanowili odejść na bok i przyglądać się poczynaniom młodych. 
    Neymar i Natalia ustawili się na jednej połówce całego boiska, między nimi leżała piłka.
- Ney, na prawdę chcesz się bardziej upokorzyć?- spytała, uśmiechając się pewnie. 
- Wątpisz we mnie i w mój talent?
- To Ty masz jakiś talent?
   Spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem, ledwo powstrzymując się od jakiegoś komentarza, który pewnie by ją obraził. Gdyby powiedział mu to któryś z kolegów albo ktokolwiek inny to wyżył by się na nim, ale wszystko co pada z ust tej dziewczyny, brzmi najlepiej na całym świecie. Jak najlepszy komplement. 

  - I co, przyszedłeś po radę jak poradzić sobie po tym, jak dziewczyna na którą lecę, upokorzyła mnie dwa razy z rzędu?- spytał Dani, kiedy jego młodszy przyjaciel wszedł do jego pokoju, tak jak dzisiaj z rana. Spojrzał na niego rozbawiony, widząc sfrustrowanie i złość, w końcu po raz pierwszy ktoś porządnie utarł mu nosa. I to siedemnastoletnia dziewczyna. Z podkreśleniem na dziewczyna i siedemnastoletnia. 
- Nie chodzi o to, bo dałem jej wygrać.
- Ta, jasne.- prychnął śmiechem.
- No tak, widziałeś, jak ona słodko się cieszy?- rozmarzył się i ponownie tak jak rano opadł na jego łóżko i patrzył się na sufit.
- Ale że poważnie dałeś jej wygrać?
- Za pierwszym razem tak, ale jak chodziło o to żeby się z nią umówić to nie, ale pod koniec to tak bo tak słodko podskakiwała jak się cieszyła, że nie mogłem odmówić sobie popatrzenia na taki widok. 
- Ej, weź się ogarnij bo zaczynam wątpić, że to jesteś na prawdę Ty.- powiedział trochę przerażony, w końcu pierwszy raz widzi swojego przyjaciela aż tak rozmarzonego.- To nie jest dobry materiał na dziewczynę, szybko ją straciłbyś,
- Niby czemu?- poderwał się na równe nogi, zbulwersowany słowom Daniego. Nie rozumiał po co mu to powiedział, powinien go wspierać jak przyjaciel przyjaciela, on wspierał go zawsze, jaki wybór by nie podjął. Zawsze był za nim i chciałby, aby był dla niego takim samym oparciem. 
- Bo żyjemy w czasach gdy nastolatki częściej podcinają żyły, niż końcówki włosów!- powiedział głośno.
- Po co to mówisz?
- Widziałeś jej ręce i nogi, każdy to widział. To nie jest normalna dziewczyna stary.
- Masz rację, nie jest normalna. Jest wyjątkowa. Nie rozmawiałeś z nią nawet przez chwilę, a ja tak. Nie oceniaj jej, jeśli nie znasz jej sytuacji.
- A Ty ją tak doskonale znasz po jednym dniu?
- Nie, nie znam jej ale zamierzam ją poznać bliżej, być dla niej wsparciem i być ważny. Dzięki za wsparcie, zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć.- powiedział smutnym tonem i wyszedł powoli z pokoju Alves'a. Udał się na balkon, gdzie chciał popatrzeć w gwiazdy. Może ona patrzy na to samo niebo w tej chwili?

   Wróciła do domu, poszła do swojego pokoju. Znowu nie zjadła kolacji. Położyła się na łóżku i zakryła twarz dłońmi. Dzisiaj spędziła wspaniały dzień robiąc to co kocha, a tak na prawdę czuła się tam jak w więzieniu. Chciała jak najszybciej zostać sama by usiąść i najnormalniej w świecie się rozpłakać. Jak małe dziecko. Lubiła samotność, przyzwyczaiła się do niej. Dostrzegła jej piękno. Samotność jej nie zdradzi, nie zostawi jej, zawsze będzie przy niej i nic nie może ich rozdzielić. Samotność jest piękna. Już nie wytrzymała i wiecie co zrobiła? Wyjęła baterię z telefonu, by po chwili po
nownie ją włożyć. Przyłożyła cienką blaszkę do skóry i zawahała się. Bo gdyby teraz do pokoju weszła jej mama albo tata, to złamałaby im serca. Jednak ból wewnętrzny był tak wielki, że nie zważała na to. Kiedy przejechała szybko po biodrze, poczuła się jak alkoholik, który po bardzo długim odwyku pierwszy raz napił się upragnionego wina albo upragnionej wódki. Krew powoli zaczęła pojawiać się na jej śnieżnobiałej skórze. Za pierwszą, poleciały jeszcze dwie kreski. Oddychała głęboko. To sprawiało jej przyjemność. Kochana żyletko, jak bardzo tęskniłam.- pomyślała, a to zaczynało robić się chore. Była od tego uzależniona, chęć sprawienia sobie bólu wygrała.

    Spójrz w moje oczy, czy to jest szczęście?
   Zapłakana, zmęczona z płaczu zasnęła. Z piekącym miejscem na biodrze. 
1,5 tygodnia później...

   Od jakiegoś czasu więcej czasu spędzała z Neymarem i chłopakami z reprezentacji Brazylii. Coraz lepiej się z nimi dogadywała, chociaż czasem widziała, że przy rozmowie z nią patrzą się jej na ręce, albo na nogi. Weronika zaczęła częściej spędzać czas z Oscar'em. Natalia cieszyła się, że jej przyjaciółka nie siedzi jedynie w książkach, a wychodzi z domu i to z chłopakiem! 
   Rany na biodrze goiły jej się szybko, chociaż przybyło kilka kolejnych, ale dzisiaj rano przesadziła. Zdenerwowała się, bo tata ma do niej pretensje o to, że Ney z Danim odwieźli ją do domu. Nie wytrzymała tego napięcia i chciała jak najszybciej się uspokoić. No i poleciało po rączce. Pomogło. Ale na chwilę. Cięcie się to gówno, z którego nie da się wyjść. To coś takiego jak narkomania, bierzesz i uzależniasz się, a potem bez pomocy specjalistów nie dasz rady tego rzucić. 
    Zeszła powoli na dół, trzymając dziwnie wysoko telefon w ręce, ciekawe dlaczego... 
- Idziemy na stadion?- spytała wesoła Weronika, która własnie skończyła jeśc obiad.
- Nie mam dzisiaj siły, przepraszam.- westchnęła cicho i opadła na kanapę. Zauważyła nerwowy wzrok swojej przyjaciółki na sobie. Podeszła do niej gwałtownie szybko i wyrwała jej telefon z ręki, podnosząc rękę do góry,
- Co to kurwa ma być?! 
- To kot...
- Serio mi takie głupoty będziesz wciskać? MI?!- krzyknęła i rzuciła telefonem o kanapę. Natalia siedziała cicho, a po jej policzku spłynęła samotna łza.- Coś czuję, że lubisz jak zwraca się na Ciebie uwagę.
- Nie... Przestań.
- Coś czuję, że lubisz być w centrum tej uwagi i lubisz, kiedy się o Tobie mówi. 
- Weronika...
- Sorry, ale nie przyjęłaś mojej pomocy. Ja się wypisuję.
- Zostawisz mnie?- spojrzała na nią ze łzami w oczach. Nie chciała jej stracić, była dla niej jak siostra.- Nie poradzę sobie bez Ciebie.
- Gdyby Ci na mnie zależało, to byś tego nie zrobiła.
- Zależy, dobrze wiesz, że to jest silniejsze ode mnie.- mówiła nie kryjąc się z tym, że płaczę. Łzy ciekły jej po twarzy, a ona nie mogła się uspokoić. Panicznie bała się samotności, chociaż nie dawno ją wychwalała i uważała za cudowną, idealną. 
- Ja już nie wiem co mam robić. Nie wiem.- opadła bezsilnie na kanapie obok niej.
- Nie zostawiaj mnie.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię.- spojrzała jej w oczy i objęła ramieniem.- Kiedy było Ci tak źle, że musiałaś to zrobić?
- Ciągle jest źle, rozumiesz? Ciągle! Nie ma dnia, kiedy nie płacze i kiedy nie mam myśli, żeby to wszystko skończyć. Nie ma dnia, kiedy nie chciałabym olać wszystko, zachować się samolubnie i nacisnąć trochę mocniej.- mówiła i płakała, nie wiedząc, jak ma zostawić przy sobie Weronikę. Tak jakby bała się, że gdy zostawi ją przyjaciółka, zostawią ją wszyscy. 
- Co się z Tobą dzieję, czemu tak bardzo się zmieniłaś?- spojrzała na nią również ze łzami w oczach.
- Mam swój własny świat. Zamykam w sobie ból. Chcę go udusić, a potem wypłakać. Cały czas z nim walczę. Nie umiem się zwierzać, bo bardzo mnie to boli. Wszyscy mają mnie za zakręconą dziewczynę, która cały czas się śmieję. A ja się śmieję, żeby nie płakać.
   Nerwowo bawiła się swoimi malutkimi palcami, z pomalowanymi na czarno paznokciami. Jak strasznie chciała znaleźć się w objęciach Mikołaja. Jak na złość, jego nie ma. I nigdy nie będzie. Już nigdy go nie zobaczy, nie przytuli się do niego, nie poczuję, jak to było z nim kiedy było idealnie bo byli razem. Tęskniła cholernie, nie mogła się uporać z tym bólem, który zaczął ją przerastać. 
- Posłuchaj, wiem, że jest Ci z tym wszystkim ciężko. Ale nie możesz się ranić. Nie możesz, bo wtedy ranisz i mnie, i siebie. Co powiedzą Twoi rodzice kiedy to zobaczą? Jak się poczują? No jak myślisz, co poczują? Będa zadowoleni? Dumni? Szczęśliwi? Nie. Będą cierpieć. Uwierz, że nic nie boli tak bardzo jak świadomość, że osoba która jest najważniejsza tak bardzo nas rani. 
- Wolę ranić siebie, niż ranić innych.
- No to nie wychodzi Ci to.- powiedziała szybko.- Jedziemy na stadion, porozmawiasz z Thiago. On na prawdę jest dobrym materiałem na osobę, z którą możesz szczerze o wszystkim porozmawiać.
- Nie. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać. Daj spokój.- wytarła oczy i wstała z kanapy, kierując się w stronę swojego pokoju.
- I co masz zamiar teraz zrobić? Pójść i się pociąć?
   Stanęła tyłem do niej i miała już coś odpowiedzieć. Coś bardzo chamskiego, ale się powstrzymała i stwierdziła, że nie może się denerwować. Jak na złość zadzwonił jej telefon. Na ekranie pojawiło się imię brazylijskiego piłkarza.
- Halo?- spytała spokojnym, zmęczonym głosem.
- No hej, coś się stało?
- Nie nic, nie dawno wstałam. 
- No okej. Za godzinę kończę trening, chcesz się zobaczyć? 
- Wiesz co, chyba dzisiaj nie dam rady. Jestem zmęczona, poza tym trochę źle się czuję i boję się, że będę chora. Wybacz. Innym razem.- chociaz bardzo nie chciała, musiała odmówić. Nie mogła się z nim spotkać, będąc w takim stanie.
- Ale co się stało? Chcesz, żebym przyjechał do Ciebie?
- Nie.- bardzo chciała powiedzieć tak- Muszę się przespać i mi przejdzie. 
- Nie widziałem Cię dwa dni, stęskniłem się...- powiedział po niezręcznej chwili ciszy, a ona poczuła jak jej serce zalewa się miodem. Westchnęła z delikatnym uśmiechem na ustach.
- A gdzie chciałbyś się zobaczyć?
- Przyjadę po Ciebie po treningu, co Ty na to?
- Okej. Będę czekać.
- Pa.- rozłączyła się. 
   Westchnęła ciężko i rzuciła telefonem w kąt.
- Tee, jak masz rzucać iphone'm to może oddaj mi go, a weź sobie mój?- Werka rzuciła pomysłem i pomachała jej przed oczami starym samsungiem galaxy s III. 
- Marzenie.- prychnęła i poszła szykować się na górę. Była szczęśliwa, że spotka się z Neymar'em, od jakiegoś czasu zaczęli się dobrze dogadywać. Rozmawiali o niemalże wszystkim, nigdy nie brakowało im tematu do rozmów. Wygłupiali się, bawili, wyzywali, przytulali... Ostatnia czynność najbardziej podobała się i jednemu i drugiemu, chociaż żadne za bardzo nie chciało tego okazać. Brazylijczyk przy niej czuł się jak zakochany małolat, nie wiedzący nic o podrywaniu dziewczyn. Był przy niej tak niewinny i tak delikatny, że czasami sam się dziwił. Dla każdego był normalny, nie okazywał zbytnio żadnych uczuć, nie był tak troskliwy jak dla niej, a znają się nie całe dwa tygodnie! 
- Jak przed nim ukryjesz nadgarstek?- przyjaciółka weszła do jej pokoju, już pogodzona z tym co ponownie zrobiła sobie Natalia. Blondynka jedynie włożyła trzy bransoletki, która zakrywały trzy kreski na nadgarstku.- Głębokie, będziesz miała spore blizny.
- Zdenerwowałam się. Aż chyba za bardzo. 
- To trzeba było strzelić barana w ścianę, a nie ciąć się. I nie zakładaj tej bluzki, błagam, jest okropna.
- Dlaczego?- spojrzała na biały materiał, który trzymała w dłoniach.- Zwykła koszulka.
- No właśnie, zwykła. Załóż tą czarną, nie idziesz na randkę z Alanem, tylko z Neymarem, myśl trochę.- Natalia przewróciła oczami i przebrała się w to co nakazała jej przyjaciółka, już nie miała siły się z nią kłócić.
- I jak?
- No i elegancko.- powiedziała, patrząc na wygląd swojej przyjaciółki. 
- I to nie jest randka.
- Nie, wcale.- podśmiewała się, udając poważną.- Idziemy na towarzyskie spotkanie.
- No własnie, idziemy na towarzyskie spotkanie.
- Ej, aby Ty na tym towarzyskim spotkaniu bachora nie przynieś kiedyś.
   Natalia spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami nie dowierzając temu co powiedziała i rzuciła ją poduszką. Brunetka zaśmiała się i odrzuciła przedmiot w jej stronę.
- Nie ciesz się tak, Ty będziesz chrzestną.- wytknęła jej język i zeszły razem na dół. Przez czas, który spędziły razem ponownie zbliżyły się do siebie. Pogadały o poważnych i mniej poważnych tematach, powiedziały co im leży na sercu i poczuły się lepiej ze sobą. W końcu tak już jest w przyjaźni. Są lepsze i gorsze chwilę, ale zawsze kiedyś się kończą. Lepiej, żeby skonczyły się te gorsze. 
- Kochaś przyjechał.- poinformowała Natalię Weronika. Ta rzuciła jej mordercze spojrzenie i zabrała telefon, wkładając go do kieszeni.
- Z fartem!- pomachała jej i zamknęła drzwi. Odwróciła się powoli i ujrzała piłkarza, który wyszedł z samochodu i opierał się o drzwi, z pewnym siebie uśmiechem na twarzy. W sumie on tylko tak się uśmiecha. Spojrzała na niego z odwzajemnionym uśmiechem i nie ruszyła się z miejsca.
- Przywitasz się ze mną?- spojrzał na nią, a ta pokręciła głową, powstrzymując śmiech.- Ale jak to?- zrobił smutną minę.
- Tak to.- wzruszyła bezradnie ramionami i powoli podeszła do samochodu.
- Bez przywitania to ja nie mogę.
- Hej!- powiedziała z szerokim uśmiechem, który zaraz zniknął z jej twarzy.- Przywitałam się.
- Wiesz o co mi chodzi, złośnico.- jedną ręką pociągnął ją na siebie, a drugą oplótł wkoło talii. Mogła zostać tak przez długi czas, wdychać słodki zapach jego perfum i napawać się dotykiem na nagiej skórze. Tak, nagiej skórze. W końcu koszulka jaką wybrała jej Weronika była krótka. Niechętnie odsunęła się od niego speszona niemal od razu.- Wstydzisz się mnie?
- Ja? Oczywiście, że nie.
- Widzę co innego.
- Nie boję się Ciebie.- powiedziała przekonującym głosem. 

   Po piętnastu minutach dojechali pod wielki dom, który prawdopodobnie należał do Neymara. Nigdy nie widziała większego domu, nawet jej taki nie był. On tu mieszkał sam?A może to nie jego dom? Spojrzała na niego wielkimi oczami, bardzo zdziwiona.
- Nie, ja tu nie mieszkam. Znaczy to mój dom, ale za duży jak na jedną osobę. Planuję niedługo go sprzedać bo i tak tu nie przesiaduję. Wtedy kupię jakieś o wiele mniejsze mieszkanie na obrzeżach. I tak wyjeżdżam i często nie przyjeżdżam do Brazylii.- wyjaśnił, otwierając jej drzwi od auta. Kiedy wysiadała, wzrok piłkarza skierował się na świeże blizny na jej biodrze. Ta spuściła nerwowo wzrok.- Chcesz pogadać? - od razu pokręciła przecząco głową, a on nie chciał nalegać. Szli w niezręcznej ciszy do domu, napastnik zbytnio nie wiedział co ma powiedzieć, ani co zrobić, żeby dziewczyna poczuła, że ma go i że może na niego liczyć. Chciała aby poczuła, że ma wsparcie. Kiedy weszli już do domu, złapał ją delikatnie za jej małą dłoń i zatrzymał, opierając o ścianę.
- Słuchaj, wiem, że jest Ci ciężko i że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać i to jeszcze ze mną, ale chcę, żebyś wiedziała że lubię Cię. I nie wiem jak to zrobiłaś, ale przez tak  krótki czas stałaś się dla mnie ważna i zależy mi na tym, abyś wiedziała, że jestem i możesz w każdej chwili ze mną porozmawiać o wszystkim. Ja na prawdę chcę, aby było Ci dobrze.- mówił cichym głosem, cały czas patrząc się w jej oczy, w których powoli pojawiały się łzy. 
- Dziękuję.- szepnęła i uśmiechnęła się delikatnie.- Dziękuje, że Cię to interesuję, ale nie chcę na razie o tym rozmawiać, nie jestem gotowa. Na prawdę, kiedy indziej.
- Okej, nie nalegam. Porozmawiamy, kiedy Ty będziesz tego chciała.- pstryknął ją w nos, przerywając tą chwilę.
- Ale Ty niedobry jesteś!- zawyła i trzymała się za twarz. 
- Oj jakaś Ty biedna- zaczął się z nią drażnić.- Idziemy poskarżyć sie tatusiowi? 
- Nie lubię Cię!
- A ja Cię uwielbiam!
- Nie mów tak.
- Czemu?
- Bo tak nie jest,
- A jak jest, tylko że Ty o tym nie wiesz?- spytał cichym głosem, ponownie nachylając się nad nią. Spojrzała na niego i westchnęła, odsuwając się.
- Fajnie tu nawet masz.- skomentowała po tym, jak biegali, chodzili nawet turlali sie po całym domu.
- No wiem, kiedyś mieszkała tu moja rodzina. Dlatego jest taki duży. 
- Tyle miejsca zajmujesz?- uniosła brew, oglądając zdjęcia na komodzie. Było ich chyba miliard. Nie dość, że komoda wielka to zdjęć tuzin. Na jednym z nich, był mały, śliczny blondynek. Davi Lucca, jego syn.
- Ney...- spytała podejrzliwie, cały czas patrząc się na to zdjecie.
- Hmm?- spojrzał się na nią wesołym wzrokiem. 
- Czemu nie spędzasz czasu z Davim? Póki jesteś w Brazylii?- odwróciła sie w jego stronę i odstawiła zdjęcie. Ten westchnął głęboko i usiadł na kanapie.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć.- zaśmiał się nerwowo i potarł dłonie. Pomyślał chwilę, a Natalia nie ponaglała jego odpowiedzi. Chciała, by była w stu procentach szczera.- Chciałbym podzielić jakoś ten czas, spędzić go z Tobą, i z nim. Dlatego jeżdżę po niego wieczorami.
- Ney... To Twój syn, tęskni za Tobą. Spędzaj czas z nim, nie ze mną.- usiadła obok niego i uśmiechnęła się. W koncu co jak co, ale ojcem był świetnym. Dużo razy opowiadał jej o  Davim, ale nigdy nie mówił o Carolin ani o ich związku. Uszanowała to, że omija ten temat, sama nie chcę rozmawiać z nim o wielu rzeczach. Praktycznie o niczym mu nie opowiadała. Nie umiała tak po prostu otworzyć się przed nim i opowiedzieć o sobie.- Będziesz za nim tęsknić, jak wrócisz do Barcelony.
- Za Tobą też.- odpowiedział natychmiastowo.- A wiem, że Davi będzie do mnie przyjeżdżał, a co do Ciebie nie mam takiej pewności.- spojrzał na nią spod kąta- będziesz? 
   Przygryzła nerwowo wargę. Co miała mu powiedzieć? Że też będzie tęsknić? Że nie wie? Że nie ma pojęcia, czy dalej będą się znać za jakiś czas? 
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. 
- Jak wolisz.- uśmiechnął się smutno, patrząc w podłogę. Nie chciał wyjeżdżać, trochę żałował tego, że nie gra w Santosie. Że nie będzie mógł widywać jej codziennie. Tak jak teraz.
   Spędzili czas na wygłupach i na rozmowach, nie potrzebowali nawet muzyki, żeby poczuć sie ze sobą dobrze. Nie brakowało im tematów do rozmów. Nigdy im tego nie brakowało. Dlatego własnie za 40 dni brakować jej będzie tego. Ich spotkań. I tego wszystkiego. Nagle zadzwonił jej telefon. Spojrzała przepraszająco na piłkarza.
- Tak tato?
- Gdzie jesteś?- słyszała, że jesteś zdenerwowany i niezbyt ją to uspokoiło.
- Jeju, no dobrze wiesz, gdzie jestem.
- Znowu?!
- Nie denerwuj się. 
- Kiedy będziesz?
- Zaraz. 
- Przyjadę po Ciebie.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- Jak wolisz, ale zaraz masz być w domu.
   Spojrzała smutnym wzrokiem na napastnika.
- Muszę wracać do domu, tata się denerwuję.
- Chodź, odwiozę Cię.- podał jej rękę i podciągnął do góry, pomagając jej wstać z podłogi, na której siedzieli i się wcześniej bili. Tak, bili. 
- Nie musisz...
- Jest po 22, nie puszczę Cię samą.- zabrał kluczyki z komody. W samochodzie praktycznie nie rozmawiali, tutaj właśnie słuchali muzyki. Oboje byli zmęczeni, ale zadowoleni wspólnie spędzonym dniem. Cztery godziny spędzone razem były cudowne i mogłoby być tych godzin więcej. 
   Po piętnastu minutach dojechali na miejsce. Ney wyszedł z samochodu razem z nią. 
- No to...- zaczęła, kiedy stali na przeciwko siebie.- Dzięki. Dobranoc.
- Pożegnasz się ze mną?- uśmiechnął się tak samo jak wtedy, kiedy przyjechał. Zaśmiała się cicho.- Oki, ja poczekam.- prawie siedział na masce samochodu i przyglądał się jej. Podeszła do niego niepewnie i patrzyła na niego wzrokiem, dla którego mógłby zabić. Złapał ją nieświadomie za ręce. Tkwili tak przez chwilę, dopóki Natalia nie zdecydowała sie przytulić. 
- Dobranoc.- powiedziała cicho, nie odsuwając sie od niego. 
- Dobranoc.- szepnął do jej ucha, całując delikatnie w policzek. Odeszła niechętnie i uśmiechnęła się. On odwzajemnił i wsiadł do samochodu. 
  Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ojciec widział wszystko w oknie i ponownie zrobił awanturę o to, że jego córka spotyka się z jakimś piłkarzem. Nie dochodziły do niego tłumaczenia, że widują się jak znajomi. Tak już niestety jest z rodzicami, że nam nie wierzą bo się o nas martwią. 


 A on jadąc, cały czas miał uśmiech na twarzy i nie mógł nacieszyć się tą chwilą, kiedy trzymał ją w swoich ramionach. Czuł, jakby stado motyli właśnie przewracała mu brzuch. Ta dziewczyna namieszała mu w głowie i szybko z niej nie wyjdzie. W sumie to wcale nie chcę, żeby z niej wychodziła. 




No to mamy za sobą trzeci rozdział, dodany w czwartek o 2:32, przepraszam za to opóźnienie ale wyjeżdżam jutro do Anglii, gdzie będę miała masę czasu do pisania. Jakoś nie chcę mi się spać, a czas przy oglądaniu "Mama" minął mi bardzo szybko, nawet nie zorientowałam się, kiedy film dobiegł końca. Aniołki, chcialabym wam powiedzieć coś, co jest motywem przewodnim mojego blogga. Otóż, samookaleczanie. Bron Boże, nie zachęcam was od tego, wręcz przeciwnie. Próbuję pokazać wam, jak cięcie siebie wyniszcza. Uwierzcie, że mając tyle blizn ile mam ja, możecie zaufać mi w tej kwestii. Tłuczcie talerze, krzyczcie, obijajcie się o ściany ale nigdy się nie tnijcie. Tak dla mnie i Neymara:) Hiszpania odpadła, nawet nie wyszła z grupy. Smutne, ale dalej kocham ich ponad wszystko inne. Mam powody i nigdy w nich nie zwątpię. Pozdrawiam moją Weronikę, która strasznie chciała przeczytać trzeci rozdział i możecie jej dziękować za to, że został on opublikowany, bo sama nie natchnęłabym się dzisiaj do pisania, po tak męczącym dniu. No to adios aniołki! Następny w niedzielę, ewentualnie w sobotę w nocy:) Dobranoc robaczki!


3 komentarze:

  1. Ten blog jest cudowny. :) Szkoda że dopiero 3 notki, ale za to jakie długie ;)
    Od dzisiejszego dnia staję się oficjalną fanką tego opowiadania :D

    Ja dopiero zaczynam, ale zapraszam do siebie i proszę o wsparcie. :)
    http://kopciuszek-na-boisku.blogspot.com/

    Czekam niecierpliwie na następną notkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten blog. Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna noc, która miała być nic nie znaczącym epizodem, jednak na zawsze zmieniła ich życie. Pozbawiona dachu nad głową, prosi go o pomoc. Jego dobre serce nie pozwala mu odmówić. Muszą nauczyć się żyć razem. Czy różnice charakterów Marca i Laury im na to pozwolą? Czy codzienne kłótnie przerodzą się w uczucie? Zapraszam na opowiadanie o Marcu Bartrze http://abrazame-en-tus-brazos.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń